Geoblog.pl    byledalej    Podróże    Autostopem do Turcji.    Suceava - Bucuresti z Parlamentarzysta
Zwiń mapę
2009
07
sie

Suceava - Bucuresti z Parlamentarzysta

 
Rumunia
Rumunia, Bucureşti
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1164 km
 
07-08-2009

Wstajemy o 8:00. W hostelu informują nas o autobusie nr 5, który dowiezie nas do supermarketu Metro przy wylotówce na Bukareszt. Niestety autobusowa bileterka, specjalnie lub z głupoty, wskazuje nam niewłaściwy przystanek i do celu musimy drałować piechotą 30 minut. Po drodze kupujemy świeżutkie pachnące bułeczki:) Dotarliśmy do hitch-hike spota. Po 5minutach zatrzymuje się wielki czarny wypaśny VW Tuareg. Okazało się, że kierowca p. Mitric jest dealerem VW, członkiem parlamentu Rumunii, ma licencję pilota i 2 samoloty, kilka samochodów, parę domów, dwójkę swoich dzieci i 9 adoptowanych sierot:) Jechał właśnie do Bukaresztu na lotnisko odebrać siostrę swojej żony. Rodzina zjeżdża się na wesele, tylko 250 gości:) Pan Mitric wyznaje, że wziął autostopowiczów po raz pierwszy w życiu. Dogadujemy się z nim po niemiecku, głównie Agnieszka, ja się przysłuchuję. Średnia prędkość z jaką jechaliśmy to ok 120km/h, max 180km/h, slalomem między samochodami z detektorem radarów:P Wyprzedzanie na trzeciego. Podczas jednego z nich straciliśmy lewe lusterko:) Pan sie nie przejął zbytnio, jedyne 500EUR za nowe:P
***
W Bukareszcie wysiadamy koło lotniska. Bierzemy Maxi Taxi (2,5Ro) do stacji tramwajowej przy WTC. Kolejny autobus (1,3Ro), a dalej metro (2,5/2os). Wyłazimy na górę, centrum, plac Unii. Jak dla mnie powinni zmienić nazwę na plac Betonu. Wokół same betonowe bloki i centrum handlowe. Poszliśmy na „starówkę”... śmiech na sali! Nic specjalnego, mała w dodatku cała rozkopana. Wszystkie uliczki rozorane, po bokach prowizoryczne drewniane pomosty dla pieszych. Pustawo, nieliczne sklepy i restauracje, ciężko znaleźć coś fajnego. Prawdopodobnie wszystkie zbankrutowały z powodu przeciągającego się remontu. Wygląda to tak, jak by remont zaczął się 5 lat temu i został przerwany po 2 latach, rowy zdążyły zarosnąć trawą, a to co zostało już ułożone powoli się rozpada:P Usiedliśmy na piwko, w komercyjnej knajpce i skontaktowaliśmy się naszą hostką Lucią. Przesłała nam smsem wskazówki, jak dojechać do jej mieszkania. Dość dlaeko. Odebrała nas ok 21:00 z przystanku. Niewysoka, zasuszona, paląca, ok 50ki, niezbyt dobry angielski. Mieszkanie w bloku na barterze, raczej skromne, wystrój lata '80, łazienka słaba ale jest.
Mają kota, ale dziki i niezbyt przyjazny. Na kolację dostajemy jakąś zieloną breję z bakłażana (mamałyga?), potem coś w tylu leczo z ziemniakami, dobre ale brej raczej słaba, na szczęście byłem głodny:P Do tego piwo Beks. Jej mąż bardzo się stara dużo gada, ale słabo po angielsku, bardzo chcą nam pomóc ale są troszkę meczący:) Ulokowali nas w pokoju syna, który wyjechał do Grecji i miał wrócić następnej nocy. Pokój wporzo i dostęp do neta. Idziemy spać o 1:00.

08-08-2009

Śpimy troszkę dłużej. Wstajemy o 9:40. Stary nie śpi już od 6., a stara zwleka się o 10:00:) Postanawiają, że zaprowadzą nas to piekarni a potem pokażą jak dojechać do największego parku w mieście. Trochę nas męczą, ale nich im będzie:) Kupujemy świeże pyszne pachnące bułeczki i transportujemy tyłki autobusem nr 105 do parku. Bardzo przyjemnie, trawniczki, ławeczki, wielkie jezioro na spiętrzonej rzece. Droga spacerowa wokół jeziora, stateczki, łódeczki, rowery wodne i zakochane pary. W pobliżu relikt przeszłości, budynek na kształt naszego pałacu kultury tylko niższy. Postanawiamy przejść się dookoła. Na drodze spotykamy wiele bezdomnych psów. Można je zobaczyć niemal wszędzie w tym mieście. Większość z nich jest znakowana. Agnieszka bardzo boi się psów, ja przyznam szczerze, że watahy pieseczków nie wzbudzają we mnie zaufania:P wokół jeziora usytuowane są restauracje i kluby muzyczne, całkiem niezły poziom. Jest tez nowiutka śluza. Okrążamy jezioro i dochodzimy do muzeum. Jest to skansen w którym zostało zgromadzonych ok 300 różnych drewnianych domów i zabudowań gospodarczych z obszaru całej Rumunii. Pięknie odrestaurowane, w pełni wyposażone sprzętami o ozdobami z odpowiadających im epok. Gospodarstwa otoczone podwórkami, ogródkami, ciekawie zaaranżowane. Na pewno warto odwiedzić to miejsce, szczególnie że wstęp jest tani. Uważam, że skansen oraz pałac Ceausescu są najciekawszymi miejscami do odwiedzenia w Bukareszcie. Niestety w pałacu nie byliśmy, czego dzisiaj żałuję. Wtedy nie miałem wiedzy o jego wyjątkowości, warto poczytać na ten temat.
Następnie wracamy do centrum w poszukiwaniu miejsca gdzie można coś niedrogo przekąsić. Bez skutku krążymy po rozkopanych ulicach, ostatecznie siadamy w tej samej knajpie co dzień wcześniej. Okazuje się być znacznie większa niż początkowo uważaliśmy. Siadamy na podwórku, niestety nie ma nic poza pizzą(dobra dużo dodatków):) Agnieszka zamawia lemoniadę, ja piwo Ursus (w smaku coś jak Pilsner). Odbieram sms od jednej z dziewczyn z couchsurfing, do których wcześniej wysłałem wiadomość z prośbą o spotkanie na mieście. Zaproponowała byśmy podeszli o 19:20 pod teatr gdzie odbędzie się flash-mob. Domyśliłem się, że chodzi o ustawkę internautów w celu wykonania jakiejś określonej akcji razem w miejscu publicznym. W tym konkretnym przypadku chodziło o zatańczenie określonego wcześniej układu do melodii „Bit it” Michaela Jacksona. Spóźniliśmy się, udało nam sie jednak odnaleźć Monicę. Wcześniej musiałem niemal biec do toalety bo pizza dała o sobie znać:P Niezbyt przyjemne, ale utkwiło mi w pamięci, szczególnie że kibel był za free:) Razem z Monicą wsiedliśmy w metro i pojechaliśmy do parku gdzie flash-mob miał być powtórzony. Było sporo ludzi. Agnieszka postanowiła nauczyć się układu i przyłączyć, a ja zająłem miejsce do sfilmowanie całej akcji:) Nie źle wyszło. Około 20:00, wraz z trzema koleżankami Monici, poszliśmy wgłąb parku nad jeziorko do restauracji. Bardzo miła atmosfera, przyjemne miejsce z widokiem na wodę i pyszne piwko:) Drogie ale warte ceny, na szczęście jedna z dziewczyn, szefowa, zapłaciła rachunek:) Czas się zbierać, bo ostatni autobus odjeżdża ok 23:00. Ponownie znaleźliśmy się pod teatrem. Monika zapytała faceta na przystanku którymi autobusami można dojechać do naszego przystanku. Okazało się, że wszystkimi. Pożegnaliśmy się z nią i wsiedliśmy do autobusu. Niestety wywiózł nas na jakieś kompletne zadupie i nie mogliśmy dogadać się z kierowcą. Ostatecznie poczekaliśmy aż zawróci i pojechaliśmy z powrotem. Wysadził nas przy postoju taksówek. Na szczęście było blisko 5 minutach byliśmy na miejscu, kur skosztował tylko 4Ro:) W końcu dotarliśmy do mieszkania. Przeniesiono nas do livingroomu, bo ich syn miał wrócić w środku nocy. W TV leciał „Katyń”. Zasnęliśmy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (21)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
byledalej
Grzesiek B.
zwiedził 14% świata (28 państw)
Zasoby: 123 wpisy123 2 komentarze2 301 zdjęć301 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
30.09.2010 - 30.09.2010
 
 
03.08.2009 - 08.09.2009
 
 
01.05.2009 - 02.05.2009